środa, 19 listopada 2008

Rok 2008 - 2oo rulez!

Rok 2008 okazał się dość przełomowy, najpierw licencja na nurkowanie, a potem kolejna nowa/stara pasja - motory. (stara, bo już od dawna nosiłam się z zamiarem zrobienia prawka na motor - odkąd jako 9-latka spotkałam na wakacjach w Grecji Markusa, Niemca, który przyjechał do Grecji z Niemiec motocyklem, na którym zresztą mnie przewiózł).
Na początku roku zaczęłam jazdy motocyklowe na kursie. Teorię zrobiłam jeszcze w październiku, potem z powodu nawału pracy i zimy zrobiłam sobie przerwę i na wiosnę wznowiłam kurs.
Na kursie były dwa motocykle Suzuki GN 125 - sympatyczny naked, ale jak dla mnie ciut za mały oraz Honda CBF 250. W sam raz! :) Kiedy wreszcie zaliczyłam egzamin wewnętrzny, przyszła pora na państwowy i... skłamałbym mówiąc, że poszło jak z płatka. Trzy podejścia to nie jest powód do dumy, chociaż preferuję wersję moich znajomych twierdzącących, że uwalono mnie, bo jeździłam zbyt dobrze i pewnie ;-) Każdy wierzy w to, co chce :D O swoich porażkach i ostatecznie sukcesie opisałam na Forum Motocyklistów w wątku Oblałam oraz Odlewnicza - Zdałam. Wszystkim, którzy kombinują, żeby na lewo zrobić prawko (kupić) powiem tyle - nie ma to jak satysfakcja, że się zdało samodzielnie. Przynajmniej jest co wspominać :)

Nie czekając na kolejne terminy egzaminów (każdy termin to kolejny miesiąc czekania) kupiłam od znajomej Hondę Rebel cmx 250 z 1985 roku. Bardzo fajnie utrzymane moto i co ważniejsze - chopperek. Marzyła mi się wprawdzie Yamaha Virago - jak większkości moich znajomych, ale stanęło na Hondzi i nie żałuję.

Motorek jest wprawdzie maleńki, ale też lekki i poręczny, a jego zalety zaczęłam odkrywać w ruchu miejskim. A i przyśpieszenie ma konkretne. Ostatnio zostawiłam na światłach pewnego Lexusa - do czasu oczywiście, bo na dłuższą metę Rebelka wyciąga ledwie 85 mil - ja pojechałam max 75 czyli jakieś 120 km/h - ale wrażenia były nieziemskie - tyle że myślałam, że mi kask z głowy zerwie ;-))
No więc stwierdziłam, że zamiast płacić za kolejne jazdy kupię sobie motorek i będę ćwiczyła w praktyce. Później dopiero znajomi mnie oświecili czym grozi jazda bez prawka i ewentualny udział w kolizji, ale wtedy już i tak było po ptakach. W tzw. międzyczasie zapisałam się na kilka for motocyklowych i odbyłam kilka przejażdżek z bardziej doświadczonymi motocyklistami. Z każdej takiej przejażdżki wynosiłam kolejne nauki, których trudno nabyć w czasie 20 godzin jazd na kursie. Nauczyłam się hamować przednim hamulcem (wcześniej miałam odruch "samochodowy" czyli hamowanie tylnym - do czasu aż na wilgotnej nawierzchni mnie zarzuciło. Wtedy zrozumiałam na czym polega blokada tylnego koła i co to oznacza dla jednośladu :) Krótko mówiąc ryzykując podjęłam próbę dokształcania się we własnym zakresie. I koniec końców z dobrym rezultatem. Ogromne podziękowania należą się ekipie na rybkę z forum motocyklistów.
Na szczęście mogłam jeszcze sporo pojeździć w tym sezonie, a nawet "wyrosnąć" z Rebelki. Decyzja zapadła - na nowy sezon kupuję mocniejszą maszynę.