piątek, 30 stycznia 2009

HWDP czyli Hamburgery dla Policji


Dzisiaj zarobiłam naprawdę głupi mandat. Tfu, tfu! Nie powiem, żebym była bez winy, bo nie byłam, bynajmniej! Dozwoloną prędkość przekroczyłam (autem) o 32 km. Tam, gdzie było ograniczenie do 60 jechałam wg suszarki 92 (a myślałam, że 80, ale dobra, niech będzie).
Dla co nieco zorientowanych dodam, że to ten odcinek, gdzie w październiku prułyśmy z apolovą ... km/h. Zresztą same wiecie ile :-p No może to niezupełnie ten odcinek, ale jego przedłużenie w stronę Konstancina. Po obu stronach pola, dwupasmówka rozdzielona szerokim pasem zieleni, późna godzina, pusto i... ograniczenie do 60, a za łukiem schowana policja. Heh.
Macha mi jakiś gość świecącą laską jak z gwiezdnych wojen, no to udaję, że nie widzę. No ale po kilkudziesięciu metrach widzę, że ruszyli :/ Gonią mnie. No to skręcam w boczną uliczkę, coby się schować. Niestety nieznany teren, Grand Car Theft się nie udał. Poległam na przystanku autobusowym.
Wyjący kogut, mrugające światła. No dobra, zatrzymałam się.
Rozmowa była od początku na noże, bo ani ja w humorze nie byłam, ani mi się nie widziało dostawanie tak głupiego mandatu. Ale cóż. Koniec końców z władzą się nie dyskutuje, bo wina jest.

Nie kwestionuję ani mandatu, ani jego wysokości, bo jak wcześniej wspomniałam, prędkość raczyłam przekroczyć. Jednakowoż na tle zapewnień policji o tym, jak zamierza zadbać o bezpieczeństwo obywateli i ustawiać się w miejscach, gdzie często dochodzi do wypadków, ale tak, aby być widocznym, żeby kierowcy zdejmowali nogę z gazu, ta dzisiejsza zasadzka, przy niemal zerowym natężeniu ruchu, w słabo zabudowanym terenie - godzina 20:00, pusto, kilka samochodów na krzyż, policja schowana za zakrętem - to wszystko budzi mój wewnętrzny sprzeciw i przekonanie, że to nie o bezpieczeństwo chodziło, lecz o łatwy zarobek (premia od ilość złapanych) + zasilenie dziury budżetowej.

No nic. Mandat i punkty przyjęłam i odjechałam. Notabene nie doczekałam się odpowiedzi na pytanie dlaczego ich nie ma tam, gdzie NAPRAWDĘ byliby potrzebni.
Po chwili jednak obudziła się we mnie wewnętrzna solidarność ze wszystkimi potencjalnymi ofiarami obu panów, więc zrobiłam kółeczko i cztery czy pięć razy objechałam zasadzkę, za każdym razem jadąc ok. 40km/h i mrugając ostrzegawczo na jadących za mną kierowców, którzy... zdejmowali nogę z gazu :)

W końcu postanowiłam odebrać materiały po które jechałam, a w drodze powrotnej mijając McDonalda w Wilanowie - oświeciło mnie!
Ja taka niedobra, utrudniam policji pracę, a oni tam biedni na zimnie łapią zbrodniarzy drogowych.

Jak pomyślałam, tak zrobiłam - zajechałam do Drive-inu i zakupiłam 2 hamburgery dla panów policjantów i cała dumna i szczęśliwa, zawiozłam im je.

Nie wiem, o co mnie podejrzewali - że mam broń czy co (fakt, że rękę z hamburgerami schowałam na plecach), ale gdy się zbliżałam, nerwowo zaryglowali drzwi i zamknęli wszystkie okna.

Zaczęłam się śmiać, że dwóch byków z pistoletami boi się jednej bezbronnej kobitki i poprosiłam o opuszczenie szyby. Następnie z całą pokorą i wyrazami szacunku dla ich ciężkiej pracy za marne grosze zaproponowałam im hamburgery.

Po krótkich namowach starszy sierżant Tarnowski ze stołecznej drogówki i jego towarzysz (partner?) przyjęli mój dar.

Od dzisiaj wołam HWDP! - Hamburgery W Darze Policji!

Howgh!

niedziela, 18 stycznia 2009

Umorusana twarz

Dzisiaj zakończył się dwudniowy kurs warsztatowy Pro-Motora. Jestem bardzo zadowolona, choć czuję spory niedosyt :)
Kurs obejmuje część teoretyczną i praktyczną. Teoria odbyła się pierwszego dnia, w sobotę od 9:00 do 15:00. Marek Godlewski omawiał budowę kluczowych elementów motocykla oraz ich sposób działania tak, aby kursanci mogli lepiej zrozumieć jakie siły oddziałują na te elementy i jakie powstają zniszczenia w wyniku eksploatacji. Zapoznaliśmy się elementami koła, amortyzatora, napędu i przekładni. Marek pokazywał nam podstawowe narzędzia, smary, oleje a także tricki warsztatowe. Drugiego dnia kursu, w niedzielę, sami już grzebaliśmy przy motocyklach i dokonywaliśmy niezbędnych napraw lub wymian elementów eksploatacyjnych.

wymiana sprzęgła w Fazerze

zdejmowanie koła

rozbieranie amortyzatora w celu wymiany oleju i uszczelniacza

wymiana płynu hamulcowego

czwartek, 15 stycznia 2009

Brudna robota!

Pro-motor jest niesamowity! Ledwo wysłałam zgłoszenie (po 21-ej), a już przyszła odpowiedź. W najbliższy weekend idę się pobrudzić w warsztacie. Miodzio!

środa, 14 stycznia 2009

Przygotowania

Do wyprawy zostało ok. pół roku - i dużo i mało. Po pierwsze postanowiłam przygotować się fizycznie, zarówno do nowego sezonu jak i do wyprawy, dlatego od końca grudnia chodzimy z Jo na siłownię. W moim przypadku większość ćwiczeń jest kondycyjnych. Już po 7 treningach odczułam zmianę. Idąc pod górkę do naszego sklepiku nie dostałam zadyszki :-)

Druga ważna sprawa to obycie z motocyklem. Na razie nie mam co marzyć o jazdach. Moto stoi w przechowalni i czeka na pierwsze wiosenne promienie słońca. Tymczasem pora się wziąć za teorię i inne praktyczne umiejętności. A do tych niewątpliwie należy prawidłowa obsługa i konserwacja motocykla. Przyznaję, że z kursu na prawo jazdy nie wyniosłam praktycznie żadnej wiedzy teoretycznej poza przepisami ruchu drogowego. Pan od teorii był leserem i nie chciało mu się douczyć o motocyklach (skupiał się głównie na kat. B, a o motocyklach kazał czytać w domu). Dlatego zaczęłam się rozglądać za kursami doszkalającymi. W Warszawie są dwie renomowane szkoły - Kulikowisko Tomka Kulika (polecana przez Suzuki i Gorące Manetki) oraz Pro-Motor, gorąco polecana przez rzesze motocyklistów na Forum Motocyklistów. Zdecydowałam się na Pro-Motor. Od Kulika odstraszył mnie zbyt lakoniczny opis jazd doszkalających na stronie oraz informacje z pierwszej ręki o jego dość cholerycznym temperamencie. A ja nie lubię, kiedy mnie ktoś opieprza - ze mną trzeba delikatnie, po ludzku, wtedy wiedza chętniej wchodzi :-)
Pro-Motor właśnie rozpoczął weekendowe zajęcia warsztatowe które obejmują następujące tematy, cytuję:
"co czym i kiedy smarować, wymiana oleju, filtrów oleju i powiertrza, wymiana układu napędowego, rozkuwanie i zakuwanie łańcucha, naciąganie łańcucha, wymiana klocków hamulcowyh, regeneracja i czyszczenie tłoczków, wymiana płynu hamulcowego, wymiana przewodów hamulcowych, demontaż i montaż zacisków, czyszczenie i wymiana linek(regulacja), wymiana łożysk i uszczelniaczy kół, demontaż-montaż amortyzatrów, wymiana uszczelniaczy i oleju w amorkach, regulacja amortyzatorów, wymiana tarcz sprzęgła, wymiana kosza sprzęgłowego, układ chłodzenia, regulacja hamulców i odpowietrzanie, łatanie opon bezdętkowych, wymiana opon dętkowych, tzw. serwis motocykla enduro, itp."
Myślę, że taka wiedza przed jakąkolwiek podróżą jest wprost niezbędna. W przeciwieństwie do Ewana McGregora i Charleya Boormana którzy zrobili Long Way Round i Long Way Down, nie będzie z nami jechała ekipa z mechanikami, częściami zapasowymi i kupą szmalu. Dlatego chcę się tego nauczyć. Zgłoszenie już wysłałam i z niecierpliwością czekam na odpowiedź.

Nordkapp 2009

Pożegnaliśmy rok 2008, pora pomyśleć o planach na 2009. Po pierwsze, jeśli mam zacząć uprawiać turystykę motocyklową, to czas pożegnać dobrą, ale jak dla mnie, za małą i za słabą Rebelkę i zamienić na pojazd szosowo-turystyczny. Potem należy się rozejrzeć za ciekawą, acz nie za trudną trasą, no i wreszcie jakaś konkretna wyprawa.

Kilka spraw mi się już wyklarowało w grudniu. Rebelka ze spalonym sprzęgłem trafiła do warsztatu, a zarazem komisu i przechowalni motocykli. Na miejscu okazało się, że stoi tam śliczna Honda CBF 600N z 2004 roku z przebiegiem 18 tyś. Według sprzedającego sprzęt w super stanie - wsiadać i jechać, zero nakładu finansowego. Aby się nie władować na minę, zasięgnęłam języka u HooLooVoo z Forum Motocyklistów, który latem kupił prawie identyczną Hondę, również srebrną z tego samego rocznika. Chłopak udzielił mi wyczerpujących porad i wskazówek oraz polecił mi mechanika z FM, Greedo, który miał zerknąć i sprawdzić stan techniczny. Wg. jego opinii, historia motocykla jest trochę naciągana, bo miał lakierowane elementy, a gmole, rzekomo założone od nowości, były nienaruszone podczas gdy pod spodem dekielek na silniku miał szlifa. Do tego wygięta klamka hamulca, oraz latające podnóżki wskazujące na znacznie większy przebieg... Ogólnie jednak uznał, że pomimo tych nieścisłości motocykl miną nie jest i w zasadzie można go kupić. Długo się wahałam, studiowałam prospekty, testy i recenzje CBF-ki, starałam się też nie ulec Suzuki, która namawiała mnie na starszego, ale o 20 koni mocniejszego Fazera 600. Postanowiłam, że ma to być szosowo-turystyczna maszyna, która nie będzie mi robiła niespodzianek, co często jest traktowane jako wada tego motocykla. W testach można przeczytać, że motocykl nudny, poprawny do wyrzygania i niczym nie zaskakuje. Tego mi właśnie trzeba! A poza tym wspaniale mi się na nim siedzi. Zupełnie inny komfort! Decyzja zapadła, biorę CBF-kę, sprzedaję Rebelkę. Teraz jeszcze trzeba wymyślić jakąś trasę. Wiosną i tak będę "rybkować", jeździć na działkę, a może i robić krótkie wypady w Polskę. Np. do Bydgoszczy, więc zdołam się oswoić z maszyną. Ciuchy już mam. W ubiegłym sezonie kupiłam damską kurtkę Ixona Cheek a pod choinkę Mikołaj przyniósł mi spodnie również Ixona Luna. Teraz wyglądamy z Jo jak dwa klony, bo ona kupiła dokładnie taki sam komplet, tyle że w rozmiarze XS jak na mikrusa przystało ;-)

Wracając do podróży, to już jesienią pozazdrościłam chłopakom z klubu Transalp Polska wyprawy na Nordkapp latem 2008 - szczegółowa relacja jest tutaj. No ale kiedy oni tam byli, to ja jeszcze walczyłam z prawem jazdy i stawiałam pierwsze kroki na Rebelce. Jaka była moja radość i zaskoczenie, gdy mój osiedlowy sąsiad zamieścił na FM ogłoszenie, że szuka ludzi do wyprawy na Nordkapp w czerwcu/lipcu 2009. Wstępnie zgłosiłam chęć udziału i mam nadzieję, że nic mi nie pokrzyżuje planów. Teraz siedzę i studiuję wszystkie relacje osób, które w ostatnim czasie zdobyły Przylądek Północny. Dowiedziałam się z nich, że na ten wyjazd warto zainwestować w nowe opony do mokrych nawierzchni. Takich informacji nie znajdziesz w przewodnikach. Należy też pamiętać o opłatach za przejazdy mostem, promem itp. Wszak Norwegia to jedno z najdroższych państwo w Europie. Warto też wiedzieć, że można rozbić obóz niemal wszędzie, a dodatkowo po drodze stoją bungalowy (hytte), w których można zanocować. A na pierwszym Statoilu można kupić kubek na darmowe kawy we wszystkich Statoilach. Kocham Statoil :)