
Kilka spraw mi się już wyklarowało w grudniu. Rebelka ze spalonym sprzęgłem trafiła do warsztatu, a zarazem komisu i przechowalni motocykli. Na miejscu okazało się, że stoi tam śliczna Honda CBF 600N z 2004 roku z przebiegiem 18 tyś. Według sprzedającego sprzęt w super stanie - wsiadać i jechać, zero nakładu finansowego. Aby się nie władować na minę, zasięgnęłam języka u HooLooVoo z Forum Motocyklistów, który latem kupił prawie identyczną Hondę, również srebrną z tego samego rocznika. Chłopak udzielił mi wyczerpujących porad i wskazówek oraz polecił mi mechanika z FM, Greedo, który miał zerknąć i sprawdzić stan techniczny. Wg. jego opinii, historia motocykla jest trochę naciągana, bo miał lakierowane elementy, a gmole, rzekomo założone od nowości, były nienaruszone podczas gdy pod spodem dekielek na silniku miał szlifa. Do tego wygięta klamka hamulca, oraz latające podnóżki wskazujące na znacznie większy przebieg... Ogólnie jednak uznał, że pomimo tych nieścisłości motocykl miną nie jest i w zasadzie można go kupić. Długo się wahałam, studiowałam prospekty, testy i recenzje CBF-ki, starałam się też nie ulec Suzuki, która namawiała mnie na starszego, ale o 20 koni mocniejszego Fazera 600. Postanowiłam, że ma to być szosowo-turystyczna maszyna, która nie będzie mi robiła niespodzianek, co często jest traktowane jako wada tego motocykla. W testach można przeczytać, że motocykl nudny, poprawny do wyrzygania i niczym nie zaskakuje. Tego mi właśnie trzeba! A poza tym wspaniale mi się na nim siedzi. Zupełnie inny komfort! Decyzja zapadła, biorę CBF-kę, sprzedaję Rebelkę. Teraz jeszcze trzeba wymyślić jakąś trasę. Wiosną i tak będę "rybkować", jeździć na działkę, a może i robić krótkie wypady w Polskę. Np. do Bydgoszczy, więc zdołam się


Wracając do podróży, to już jesienią pozazdrościłam chłopakom z klubu Transalp Polska wyprawy na Nordkapp latem 2008 - szczegółowa relacja jest tutaj. No ale kiedy oni tam byli, to ja jeszcze walczyłam z prawem jazdy i stawiałam pierwsze kroki na Rebelce. Jaka była moja radość i zaskoczenie, gdy mój osiedlowy sąsiad zamieścił na FM ogłoszenie, że szuka ludzi do wyprawy na Nordkapp w czerwcu/lipcu 2009. Wstępnie zgłosiłam chęć udziału i mam nadzieję, że nic mi nie pokrzyżuje planów. Teraz siedzę i studiuję wszystkie relacje osób, które w ostatnim czasie zdobyły Przylądek Północny. Dowiedziałam się z nich, że na ten wyjazd warto zainwestować w nowe opony do mokrych nawierzchni. Takich informacji nie znajdziesz w przewodnikach. Należy też pamiętać o opłatach za przejazdy mostem, promem itp. Wszak Norwegia to jedno z najdroższych państwo w Europie. Warto też wiedzieć, że można rozbić obóz niemal wszędzie, a dodatkowo po drodze stoją bungalowy (hytte), w których można zanocować. A na pierwszym Statoilu można kupić kubek na darmowe kawy we wszystkich Statoilach. Kocham Statoil :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz