wtorek, 20 września 2011

Umarł król, niech żyje...?

Nadeszła ta chwila, kiedy trzeba się było rozstać z wiernym rumakiem, póki jeszcze był w na tyle dobrym (by nie rzec świetnym!) stanie, żeby mógł dać wiele radości nowemu właścicielowi.
Ja zaś zachodzę w głowę jaki następny? Pomysłów mam sto na sekundę, chociaż czuję typowe dla zodiakalnej ryby rozdarcie między zamiłowaniem do jazdy w stylu easy ridera (Honda Shadow, Drag Star), a jazdą w każdym terenie - w tym celu wiadomo, musi to być motocykl enduro. Mój wybraniec enduro pochodziłby niewątpliwie spod znaku białoniebieskiej szachownicy z serii GS. Ale czy to będzie 800 czy 1200 pokaże czas i okoliczności. Kiedy testowałam 650-tkę, doszłam do wniosku, że po CBF ma stanowczo za mało mocy.
Tak czy inaczej pomimo zarzekania się, że następny motocykl będzie nówką-salonówką, wychodzi na to, że jedyna nówka jaką chwilowo mogę sobie zafundować to:

Honda PCX 125

Bardzo oszczędny skuter Hondy z systemem Start&Stop - idealny do miasta, ale przede wszystkim o pięknym, jak na 125-tkę wyglądzie, przypominającym raczej maxiskutery, niż wszystkie chińskie i koreańskie "kibelki" jeżdżące po naszych ulicach.

A co do motocykla - przyszły sezon pokaże. Może trafi się jakaś doskonała okazja i będę miała na czym pojechać na przyszłe wakacje.

Brak komentarzy: