piątek, 3 kwietnia 2009

Moja pierwsza lekcja enduro :)

Stało się.
Dziś miałam pierwszą lekcję w ProMotorze na enduro. Sprzęt nieduży, bo 125-tka, (Suzuki DR 125) Dokładnie taki jak na zdjęciu obok. Zaliczyłam jakieś 5-7 gleb i powiem krótko - było bosko! Nie spodziewałam się, że jazda po błocie i luźnym podłożu może tak wkręcić.
A jednak! Najgorszy był pierwszy upadek, bo całkiem niespodziewany, motocykl przygniótł mi nogę i nie mogłam się spod niego wygrzebać i generalnie trochę spanikowałam. Marek (instruktor) podszedł i jak już doszłam do siebie zapytał, czy wiem dlaczego się przewróciłam. No nie bardzo... Bo odjęłaś gaz w zakręcie. Acha! Czyli w zakręcie bez względu na wszystko trzymamy gaz. Kolejna gleba wynikała z tego samego. Niestety zamiast posłuchać Marka i jeździć po utwardzonym terenie wpakowałam się w błoto i... puściłam gaz. Motocykl wprawdzie nie poleciał, ale zaczęłam grzęznąć w błocie. Na szczęście chłopaki podbiegli mnie wyciągać i potem znów - pała i gaz! gaz! gaz! Z każdym kolejnym zakrętem dostawałam uślizgu tylnego koła - gaz! i łapałam trakcję. Kilka razy instynktownie podparłam się nogą, co na pewno uchroniło mnie przed upadkiem - nie wiem czy dobrze czy źle. Dziś miałam tylko pojeździć, oswoić się z motocyklem, przyjąć prawidłową pozycję - to akurat wymaga jeszcze wielu ćwiczeń - łokcie do góry, ręce luźne, nogi w podnóżki, kolana do baku, miednica do przodu i nie pochylać się (mój główny grzech dzisiaj). Po prawie dwugodzinnej jeździe byłam zmarnowana jak po kilku godzinach na siłowni - i szczęśliwa! Zdecydowanie to jest to! Ciąg dalszy już we wtorek. Będą głębokie piaski i przymiarka do 300-tki. Rewelacja!

Brak komentarzy: