sobota, 6 czerwca 2009

Międzygaz czyli przegazówka

Nie dalej jak kilka dni temu powiedziałam w towarzystwie, że lubię wypady "na rybkę", bo za każdym razem uczę się czegoś nowego. W ostatnią środę doznałam uślizgu tylnego koła na mokrych liściach w zakręcie. Teraz już wiem jakie to niefajne uczucie. Natomiast dzisiaj w wyniku kompletnego spontanu pojechaliśmy w kilku rybkowiczów do 2oo, gdzie narodził się pomysł, żeby wyskoczyć do Góraszki i przez ogrodzenie obejrzeć samoloty przed jutrzejszym piknikiem. Niestety zobaczyliśmy same namioty, a samoloty były chyba ukryte gdzieś w głębi z dala od naszych ciekawskich oczu... Trudno. Jednak przejażdżka sama w sobie była dość emocjonująca. Dla mnie przynajmniej, bo jak się okazało z moją sześćseteczką, miałam najsłabszą maszynę i ledwo dotrzymywałam kroku pozostałym :D Tedarek poprowadził nas po fajnych pustych zakrętach i tylko chłód dawał się trochę we znaki. Ja natomiast już wcześniej zaobserwowałam, że Maciek przy redukcji biegów odkręca manetkę gazu. Nie omieszkałam więc zapytać co robi. Domyślałam się, że to ten tajemniczy "międzygaz" o którym czytałam i słyszałam, ale wolałam się upewnić. Maciek potwierdził i wytłumaczył mi jak stosuje międzygaz, więc postanowiłam spróbować. Za pierwszym razem pomyślałam, że mi nie wyszło, bo nic nie poczułam. Żadnego szarpnięcia ani nic. No to znowu próbuję. Znów to samo. Krótko mówiąc przy przegazówce nie ma tego szarpnięcia, jest płynna jazda. No kurczę, dlaczego nikt na kursie prawa jazdy nie powiedział mi o redukcji z międzygazem ani o przeciwskręcie???
Niby takie oczywiste oczywistości, a ja wciąż spotykam ludzi, którzy popełniają te same błędy, bo nikt ich nie nauczył prawidłowej jazdy.

Brak komentarzy: